Na cudzych plecach
Moja babcia mawiała: weźmy się i zróbcie…
Tak bywało, gdy prosiłem, żeby pomogła mi posprzątać pokój. Wiedziała, że mój udział w tym przedsięwzięciu będzie znikomy, jeżeli nie żaden.
Inny przykład to wyścig kolarski i grupa, która uciekła z peletonu. Jadą gęsiego, ten pierwszy wkłada w to najwięcej wysiłku, ponieważ pokonuje opór powietrza, a reszta jedzie w tunelu aerodynamicznym, który on wytworzył. Po jakimś czasie ten pierwszy przesuwa się na koniec i kolejny przejmuje na siebie cały ciężar walki z oporem powietrza. I tak po kolei. Czasem jednak zdarza się, że w takiej grupie znajdzie się cwaniak, który miga się od współpracy i tylko markuje zmiany, by tuż przed metą mocniej nacisnąć i wygrać etap. Oj, nie lubią takiego zawodnika inni kolarze.
Chyba każdy z nas mógłby przytoczyć taki przykład, a może sam hodował takiego pasażera na gapę.
Niezbyt to miłe po latach takiego noszenia na plecach usłyszeć, że np. komuś na tych plecach niewygodnie się siedziało, a po tych schodach to wniosło się ten bagaż bez prawdziwych konsultacji.
Średnia ocena