Czego nie wolno burmistrzowi
Świat pełen jest zakazów. Np. panuje kategoryczny zakaz umierania w brytyjskim parlamencie. W Szwajcarii po 22 nie można spuszczać wody w toalecie. W Denver w stanie Kolorado prawo zakazuje pożyczać odkurzacza sąsiadom. A czego nie wolno burmistrzowi w Złotoryi?
Oczywiście są zakazy wynikające z przepisów prawa, niekoniecznie odnoszące się wprost do samej osoby wójta, burmistrza czy prezydenta. Zajmijmy się jednak zakazami które w mniej lub bardziej bezpośredni sposób wyartykułowali niektórzy radni, a w zasadzie wszystkie radne Rady Miejskiej w Złotoryi. A więc burmistrzowi nie wolno:
1. Oceniać radnych
Najważniejszym zakazem, który jak mantrę powinien każdego dnia powtarzać sobie burmistrz idąc do pracy, jest: pod żadnym pozorem nie można oceniać radnych. Choćby radny działał na szkodę miasta, mówił nieprawdę albo ją przeinaczał, lenił się, prawił tak zwane dyrdymały – absolutnie nie wolno burmistrzowi piętnować takich zachowań. A już jakiejkolwiek krytyce mówimy zdecydowane NIE.
2. Wypowiadać się w internecie
Burmistrz nie powinien zabierać głosu w mediach społecznościowych, a tym bardziej nie wolno mu pod żadnym pozorem prowadzić osobistego bloga, w którym prezentowałby swoje stanowisko w różnych sprawach dotyczących miasta – nawet jeżeli robi to za własne pieniądze. Karygodne jest prowadzenie tego bloga pod adresem burmistrz.org. No chyba, że umieszczałby tam jedynie hymny pochwalne na cześć radnych.
3. Omawiać z radnymi spraw związanych z miastem poza forum rady miejskiej
Burmistrz nie powinien spotykać się z radnymi i omawiać z nimi spraw związanych z miastem poza posiedzeniami komisji i sesjami rady miejskiej. Każde takie spotkanie to przecież możliwość wywierania wpływu (czytaj nacisku), a należy pamiętać, że burmistrz jest tak przebiegły i tak wyrachowany, że może przekabacić każdego i w każdej sprawie. Wystarczy, że spojrzy albo pokiwa palcem.
Zapamiętajcie sobie: burmistrz nie może nawet próbować przekonywać do swoich racji tego, czy innego radnego, a w szczególności radnej, o ile nie odbywa się to w obliczu innych rajców na oficjalnym ich zgromadzeniu.
4. Dzwonić do radnych
To wykroczenie jest jednym z większych przewin, których nie powinien dopuszczać się burmistrz. I usprawiedliwieniem absolutnie nie może tu być fakt, że zadzwoni do kogoś, ten ktoś odbiera i mówi, że nie może rozmawiać, więc rozmowa się kończy. Po czym ten ktoś po kilkudziesięciu minutach oddzwania. W takiej sytuacji burmistrz bezwarunkowo nie powinien… No właśnie, nie powinien czego robić? Odebrać połączenia? No, ale przecież dzwoni radna? Odebrać połączenie, ale milczeć jak głaz? Też byłoby to nieeleganckie. Ależ to zupełnie proste – nie powinien dzwonić do radnej, bo jakby nie zadzwonił, to przecież radna by nie oddzwoniła.
5. Spoufalać się z radnymi
Burmistrz powinien zdecydowanie powstrzymać się od jakiejkolwiek próby skracania dystansu. Ma zawszy być formalny, a najlepiej jakby założył dobrze dopasowany krawat do ciasnej koszuli zapiętej pod samą szyję. Słowa ma ważyć, jak złotnik złoto oraz cztery i pół raza zastanowić się, zanim coś powie. W żadnym wypadku nie może stosować kolokwializmów, ale o tym nieco później.
6. Żartować z radnych
Radni to bardzo poważni i szanowani obywatele miasta, dlatego nie wypada z nich żartować. Tym bardziej, że niektórym zdecydowanie brakuje poczucia humoru.
7. Stawać w obronie radnych
Nawet wówczas, gdy jedni radni ordynarnie próbują napuścić mieszkańców na innych radnych, burmistrz nie powinien wtrącać się w te rozgrywki. Nawet wtedy, gdy niewybredny hejt rozlewa się po internecie – winien milczeć jak grób. Nawet, jeśli podano nieprawdziwe lub zmanipulowane informacje – zachować się jak Mizaru, Kikazaru i Iwazaru razem wzięte. Nawet w sytuacji, gdy jakiś Gall Anonim wywiesza płachtę z nazwiskami radnych, aby ich zdyskredytować, bo odważyli się wystąpić wbrew populistycznym praktykom innych radnych – ma zachować swoje oburzenie tylko dla siebie i dusić je w sobie.
8. W mowie i piśmie stosować językowych środków stylistycznych
I na koniec nie powinien stosować metafor, interpretacji, elips, oksymoronów, hiperbol, peryfraz, aforyzmów, dandyzmów, oniryzmów, frazeologizmów, paralelizmów, eufemizmów, neologizmów, kolokwializmów i jeszcze innych -izmów. Czyli w mowie i piśmie powinien hołdować prymitywizmowi, mówić i pisać prosto, posługując się jedynie zdaniami pojedynczymi. A najlepiej, żeby w w ogóle mówił pięknie o niczym, biorąc przykład z najzdolniejszych przedstawicieli naszego życia publicznego i zamiast mówić, czytał uprzednio przygotowany przez kogoś odpowiednio wyedukowanego – tekst. W sumie przykłady są pod ręką.
Czasy cenzury
W drugiej połowie lat osiemdziesiątych ubiegłego wieku byłem redaktorem naczelnym biuletynu studenckiego “Merkury” na ówczesnej Akademii Ekonomicznej w Poznaniu. Przed każdym wydaniem kolejnego numeru musiałem zanieść makietę czasopisma na ul. Mickiewicza, na tyły hotelu Merkury, aby paru dystyngowanych panów mogło ocenić, czy treści tam umieszczone, aby nie grożą fundamentom systemu socjalistycznego. Czasem zdarzyło się, że panowie cenzorzy (o ile pamiętam w pokoju, do którego zachodziłem, siedzieli sami panowie) mieli swoje uwagi. Ale z nimi jeszcze dało się porozmawiać…
Teraz warto napisać, jakie prawa ma radny 🙂 A szczególnie obowiązki.
A gdyby zamienić każde słowo “burmistrz” na “mieszkaniec”, to można?
Oczywiście, że można, ale nie byłoby to zgodne z prawdą – przynajmniej w Złotoryi. Poza tym bardzo dziękuję za ten komentarz, który podsunął mi pomysł na kolejny felieton :).