Sukces polskiej dyplomacji
Polska dyplomacja święciła kiedyś sukcesy na arenie międzynarodowej. Gdy nie było jeszcze NATO ani Uni Europejskiej, a co gorsze – nie było samolotów i wyprawa z takiej zaściankowej Warszawy do Krakowa trwała co najmniej tydzień, nie wspominając już o Wiedniu, a już na pewno Cyprze – do Krakowa zjechali cesarz, królowie i książęta z różnych stron kontynentu.
Na zaproszenie Kazimierza Wielkiego, który wtedy jeszcze był zwykłym królem Kazikiem przybyli, aby określić sfery wpływów w Europie, a może przy okazji zawiązać sojusz antyturecki.
Kazik miał gest, ale przede wszystkim był władcą państwa, z którym inni się liczyli. I nie dlatego, że był przykładem cnót wszelakich, bo nie był. Nie dlatego, że żądał od Krzyżaków reparacji wojennych, bo nie żądał. I nie dlatego, że nie wpuszczał do Polski imigrantów, bo wpuszczał.
Może dlatego, że w ciągu zaledwie 60 lat z niebytu rozbicia dzielnicowego, dzięki mądremu rządzeniu i kontynuowaniu dzieła ojca swego – narodziło się mocarstwo, które przez kolejnych 300 lat dzieliło i rządziło tą częścią Europy.
A tak nawiasem, kilka miesięcy wcześniej – 12 maja Kazik powołał do życia Akademię Krakowską. Ciekawe, czy oprowadził swoich gości po budynku, w którym w przyszłości kształciły się elity Rzeczypospolitej?
Average Rating